Napisane: grudzień 1937 roku
Wydawca: „Wewnętrzny biuletyn Stanów
Zjednoczonych”
(przed utworzeniem amerykańskiej
Socjalistycznej Partii Robotniczej).
Wersja elektroniczna:
Polska sekcja MIA
Adaptacja: Cezary Cholewiński
i Jarosław Grota
W ubiegłych miesiącach otrzymywałem listy na temat wewnętrznego ustroju partii rewolucyjnej, od paru widocznie młodych towarzyszy, których nie znam. Niektóre z tych listów uskarżały się na brak demokracji w waszej organizacji, na dominację przywódców itp. Niektórzy towarzysze proszą mnie, abym dał jasną i dokładną definicję centralizmu demokratycznego, która z góry wykluczyłaby fałszywe interpretacje. Niełatwo jest odpowiedzieć na te listy. Żaden z moich korespondentów nawet nie spróbował wskazać jasno i konkretnie, na czym polega to naruszenie demokracji.
Z drugiej strony, na ile ja, stojący z boku, mogę sądzić na podstawie waszej gazety i waszych biuletynów, dyskusja w waszej organizacji jest prowadzona w warunkach pełnej wolności. Biuletyny są wypełnione głównie stanowiskami przedstawicieli mniejszości, i to małych mniejszości. Jak już mówiłem, to samo dotyczy i waszych spotkań dyskusyjnych. Decyzje jeszcze nie są podjęte. Najwidoczniej zostaną podjęte na konferencji delegatów wybranych w wolnych wyborach. Gdzie tu mogą się przejawiać naruszenia demokracji? Trudno to zrozumieć.
Czasami, sądząc z tonu tych listów, tj. w głównej mierze z braku konkretnie sformułowanych skarg, wygląda na to, że skarżący są po prostu nie usatysfakcjonowani faktem, iż w swej niechęci do istniejącej demokracji wydają się być w niewielkiej mniejszości. W świetle swego doświadczenia wiem, że to jest niemiłe. Ale gdzież tu naruszenie demokracji?
I nie uważam, że mogę dać taką definicję centralizmu demokratycznego, która raz na zawsze wyeliminowałaby nieporozumienia i fałszywe interpretacje. Partia jest aktywnym organizmem. Rozwija się on w walce z zewnętrznymi przeszkodami i wewnętrznymi sprzecznościami.
Gorączkowa dekompozycja II i III Międzynarodówki, w surowych warunkach epoki imperialistycznej, stwarza dla IV Międzynarodówki trudności bez precedensu w historii. Nikt nie może przezwyciężyć ich za pomocą pewnego rodzaju czarodziejskiego zaklęcia. Ustrój partii nie spada gotowy z nieba, lecz jest kształtowany stopniowo w walce. Od ustroju ważniejsza jest linia polityczna. Przede wszystkim trzeba poprawnie określić strategiczne problemy i taktyczne metody w celu ich rozwiązywania. Formy organizacyjne powinny odpowiadać strategii i taktyce.
Tylko właściwa polityka może zagwarantować zdrowy ustrój partii. To nie znaczy, ma się rozumieć, że rozwój partii nie napotyka na problemy organizacyjne jako takie. Ale to znaczy, że formuła centralizmu demokratycznego musi w sposób nieunikniony znajdować różny wyraz w różnych partiach różnych krajów, a nawet w różnych stadiach rozwoju jednej i tej samej partii.
Demokracja i centralizm nie znajdują się w ustalonej raz na zawsze, niezmiennej relacji wzajemnej. Wszystko zależy od konkretnych okoliczności, od sytuacji politycznej w kraju, od siły partii i jej doświadczenia, od ogólnego poziomu jej członków, od autorytetu, jaki zdobyło kierownictwo.
Przed konferencją, kiedy problemem jest sformułowanie linii politycznej na następny okres, demokracja triumfuje nad centralizmem.
Kiedy problemem jest działanie polityczne, centralizm podporządkowuje sobie demokrację. Demokracja znów upomina się o swoje prawa, kiedy partia czuje potrzebę krytycznej weryfikacji swych działań. Równowaga między demokracją a centralizmem stabilizuje się w ciągłej walce, w pewnej chwili jest naruszana, by potem znów została przywrócona. Dojrzałość każdego członka partii wyraża się między innymi w tym, że nie żąda on od partii więcej reżimu, niż ona może dać. Osoba, która określa swój stosunek do partii przez pryzmat tego, że nieraz dostała po nosie, jest marnym rewolucjonistą.
Konieczna jest, oczywiście, walka przeciw każdemu błędowi kierownictwa, każdej niesprawiedliwości, itp. Ale konieczne jest postrzeganie tych „niesprawiedliwości” i „błędów” nie samych w sobie, lecz w połączeniu z ogólnym rozwojem partii i w skali narodowej, i międzynarodowej.
Właściwy sąd i wyczucie proporcji w polityce jest ekstremalnie ważną rzeczą. Osoba, która ma skłonności do rycia swego własnego kretowiska, może wyrządzić wiele złego i sobie samej, i partii. Nieszczęście takich ludzi jak Oehler, Field, Weisbord i inni polega na ich braku wyczucia proporcji.
Obecnie jest niemało półrewolucjonistów, zmęczonych klęskami, bojących się trudności, młodych ludzi, którzy mają więcej wątpliwości i pretensji niż woli walki. Zamiast poważnie analizować problemy polityczne w swej istocie, takie osoby szukają panaceum, przy każdej okazji skarżą się na „reżim”, żądają od kierownictwa cudów, albo próbują owinąć swój wewnętrzny sceptycyzm ultralewicowym paplaniem.
Obawiam się, że rewolucjoniści nie uwolnią się od takich elementów, jeśli nie wezmą się sami w garść. Z drugiej strony nie wątpię, że młode pokolenie robotników będzie zdolne do oceniania programowej i strategicznej treści IV Międzynarodówki według zasług i w coraz większej liczbie będzie się zaciągać pod jej sztandary.
Każdy prawdziwy rewolucjonista, który odnotowuje błędy ustroju partii, powinien przede wszystkim powiedzieć sobie: „Musimy wprowadzić do partii tuzin nowych robotników!” Młodzi robotnicy przywołają do porządku tych dżentelmenów-sceptyków, skarżypytów i pesymistów. Tylko w ten sposób może zostać utrwalony zdrowy ustrój partyjny w sekcjach IV Międzynarodówki.