Napisane: 2 lutego 1935 roku
Po raz pierwszy opublikowane: The New International, Vol. IV, No.
6, czerwiec 1936 roku
Wersja elektroniczna: Darusz Nowak
- Polska
Sekcja MIA
Adaptacja: Wojciech Figiel -
Polska Sekcja MIA
SPIS TREŚCI:
Polityka zagraniczna biurokracji stalinowskiej - w obydwu jej kanałach, głównym - dyplomatycznym - oraz uzupełniającym - kominternowskim - dokonały gwałtownego zwrotu w kierunku Ligi Narodów, w kierunku zachowania status quo i sojuszów z reformistami i burżuazyjną demokracją. W tym samym czasie polityka wewnętrzna zwróciła się ku rynkowi i „zamożnym spółdzielniom produkcyjnym”. Ostatnia nagonka przeciwko grupom opozycjonistów i nawpółopozycjonistów, a także przeciwko izolowanym elementom, które chociażby w najmniejszym stopniu były nastawione krytycznie, oraz nowe masowe czystki w partii mają za zadanie dać Stalinowi wolną rękę w kursie na prawo. Pociąga to za sobą w zasadzie powrót do starego kursu organicznego (stawka na kułaków, sojusz z Kuomintangiem, Komitet Anglo-Rosyjski itd.) lecz na dużo większą skalę i w niewymiernie bardziej uciążliwych warunkach. Dokąd prowadzi ten kurs? Słowo „termidor” słyszy się z wielu ust. Niestety, słowo to zużyło się, straciło swoją konkretną zawartość i jest oczywiście nieadekwatne do zadania, żeby dać charakterystykę tego etapu, przez który obecnie stalinizm przechodzi, i katastrofy, którą przygotowuje. Przede wszystkim musimy ustalić naszą terminologię.
Kwestia termidora związana jest ściśle z historią Lewej Opozycji w ZSRR. Niełatwo byłoby ustalić dzisiaj kto pierwszy zastosował historyczną analogię termidora. W każdym razie stanowiska w tej sprawie w roku 1926 brzmiały mniej więcej następująco: grupa „Demokratycznego Centralizmu” (W.M. Smirnow, Sapronow i inni, którzy na zesłaniu zostali zaszczuci na śmierć przez Stalina), oświadczyli „Termidor jest faktem dokonanym!” Zwolennicy Lewej Opozycji, bolszewicy-leniniści, kategorycznie przeczyli temu twierdzeniu. Właśnie w tej kwestii pomiędzy tymi kierunkami doszło do rozłamu. Kto miał rację? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy dokładnie ustalić, co każda z tych grup pojmowała jako termidor; analogie historyczne pozwalają na różne interpretacje i dlatego mogą być nadużywane.
Nieżyjący W.M. Smirnow - jeden z najlepszych reprezentantów starej szkoły bolszewickiej - utrzymywał, iż opóźnienie industrializacji, rozwój kułaków i nepmanów (nowej burżuazji), powiązania między tymi ostatnimi a biurokracją, wreszcie degeneracja partii poczyniły takie postępy, iż uniemożliwiają powrót na drogę socjalistyczną bez nowej rewolucji. Proletariat już stracił władzę. Wraz z rozgromieniem Lewej Opozycji biurokracja zaczęła wyrażać interesy odradzającego się ustroju burżuazyjnego. Zlikwidowano fundamentalne zdobycze Rewolucji Październikowej. Takie było w skrócie stanowisko „Demokratycznych centralistów”.
Lewa Opozycja dowodziła, iż jakkolwiek niewątpliwie rozprzestrzeniły się w kraju elementy dwuwładzy, to przejście od tych elementów do hegemonii burżuazyjnej nie mogłoby nastąpić inaczej, jak poprzez kontrrewolucyjny przewrót. Biurokracja już jest związana z nepmanem i kułakiem, lecz jej główne korzenie wciąż tkwią w klasie robotniczej. W swej walce przeciwko Lewej Opozycji biurokracja niewątpliwie ciągnie za sobą ciężki ogon w postaci kułaka i nepmana. Lecz pewnego dnia ogon ten wymierzy cios w głowę tj. w rządzącą biurokrację. Nieuniknione będą rozłamy w szeregach biurokratycznych. Stanąwszy twarzą w twarz wobec bezpośredniego niebezpieczeństwa przewrotu kontrrewolucyjnego - twierdziła Lewa Opozycja - trzon, centrystycznej biurokracji zwrócił się do robotników o poparcie przeciwko rosnącej w siłę burżuazji wiejskiej. Końcowy wynik tego konfliktu był wtedy wciąż odległy. Przedwczesne okazało się grzebanie Rewolucji Październikowej. Stłumienie Lewej Opozycji rzeczywiście ułatwiało dokonanie „termidora”. Lecz „termidor” jeszcze nie nastąpił.
Wystarczy tylko dokładnie przeanalizować istotę kontrowersji z lat 1926-1927, żeby skonstatować pozycję bolszewików-leninistów, których cała oczywistość ukazała się w świetle dalszego rozwoju. Już w 1927 r. kułacy wymierzyli biurokracji cios, odmawiając zaopatrzenia jej w chleb, który zdołali zgromadzić w swoim ręku. W 1928 r. nastąpił otwarty rozłam w biurokracji. Prawica była za dalszymi ustępstwami dla kułaków. Centryści, uzbrojeni w idee Lewej Opozycji, którą rozbili wspólnie z prawicą, znaleźli poparcie wśród robotników, rozgromili prawicę i weszli na drogę industrializacji, a później kolektywizacji. Za cenę niezliczonych niepotrzebnych ofiar ocalono wreszcie podstawowe zdobycze Rewolucji Październikowej.
Prognoza bolszewików-leninistów (precyzyjniej „wariant optymalny” ich przewidywań) w zupełności więc potwierdziła się. Obecnie nie może być kontrowersji w tej sprawie. Rozwój sił wytwórczych nastąpił nie poprzez restaurację prywatnej własności lecz na bazie socjalizacji, poprzez planowe zarządzanie. Historycznego w skali światowej znaczenia tego faktu mogą nie dostrzegać tylko polityczni ślepcy.
Niemniej jednak możemy i musimy dzisiaj przyznać, iż analogia z termidorem służyła bardziej zaciemnieniu niż wyjaśnieniu kwestii. W 1794 r. termidor spowodował przesunięcie się władzy od jednych grup w Konwencie do innych, od jednej części zwycięskiego „ludu” do innych warstw. Czy termidor był kontrrewolucyjny? Odpowiedź zależy od tego, jak szerokie znaczenie przypisujemy, w danym wypadku, pojęciu „kontrrewolucja”. Przewrót społeczny lat 1789-1793 miał charakter burżuazyjny. W istocie sprowadzał się do zastąpienia trwającej w bezruchu własności feudalnej „wolną” własnością burżuazyjną. Kontrrewolucja, stosownie do tej rewolucji, musiałaby uznać restaurację własności feudalnej. Lecz termidor nie uczynił nawet próby w tym kierunku. Robespierre szukał poparcia wśród rzemieślników. Dyrektoriat wśród średniej burżuazji. Bonaparte sprzymierzył się z bankierami. Wszystkie te przesunięcia - które oczywiście miały nie tylko polityczne ale i społeczne znaczenie - dokonywały się jednak w ramach nowego burżuazyjnego społeczeństwa i państwa.
Równie doniosłym wydarzeniem był Osiemnasty Brumaire’a Napoleona Bonaparte, następny ważny etap na drodze reakcji. W obu przypadkach sprawa dotyczyła nie restauracji starych form własności czy też przywrócenia władzy poprzednio rządzących stanów, lecz podziału zysków nowego ustroju społecznego między różne grupy zwycięskiego „stanu trzeciego”. Burżuazja przywłaszczała sobie coraz więcej własności i władzy (czy to bezpośrednio i natychmiast, czy też poprzez specjalnych pośredników jak np. Bonaparte), lecz nie uczyniła jakiegokolwiek kroku przeciwko społecznym zdobyczom rewolucji; przeciwnie, pieczołowicie dążyła do ich umocnienia, zorganizowania i ustabilizowania. Napoleon strzegł własności burżuazyjnej, włączając w to własność chłopską, przed „pospólstwem” oraz roszczeniami wywłaszczonych właścicieli. Feudalna Europa nienawidziła Napoleona, jako żywe ucieleśnienie rewolucji i nie było w tym niczego niezwykłego, zważywszy na jej ogień.
Obecny Związek Radziecki niewątpliwie w bardzo małym stopniu przypomina typ republiki radzieckiej, którą opisał Lenin w 1917 r. (żadnej stałej biurokracji czy stałej armii, prawo odwołania w każdej chwili wszystkich wybranych urzędników i czynna nad nimi kontrola mas „bez względu na to kim są” itd.).Panowanie biurokracji nad krajem jak też panowanie Stalina nad biurokracją prawie doszły do swego absolutnego szczytu. Lecz jakie wynikają stąd wnioski? Są tacy, którzy mówią, iż odchodzą od partii proletariackiej, ponieważ obecne państwo powstałe z rewolucji proletariackiej zupełnie nie odpowiada idealnym a priori normom i dlatego odwracają się do niego plecami. Jest to snobizm polityczny, wspólny dla pacyfistyczno-demokratycznych, wolnościowych, anarcho-syndykalistycznych i w ogóle ultra-lewicowych kółek drobnomieszczańskiej inteligencji. Są też inni, którzy mówią, że wobec tego, iż państwo to powstało z rewolucji proletariackiej, każda jego krytyka jest świętokradztwem i kontrrewolucją. Jest to głos hipokryzji, za którą skrywają się najczęściej interesy materialne pewnych grup spośród tej samej drobnomieszczańskiej inteligencji, lub spośród biurokracji robotniczej. Te dwa typy - politycznego snoba i politycznego hipokryty - z łatwością zastępują się wzajemnie w zależności od okoliczności osobistych. Pomińmy je oba.
Marksiści powiedzieliby, iż obecny Związek Radziecki oczywiście nie zbliża się do norm a priori państwa radzieckiego; ujawnimy jednak, czego nie udało się nam przewidzieć, gdy wypracowywaliśmy normy programowe: przeanalizujmy zatem jakie społeczne czynniki zniekształciły państwo robotnicze; sprawdźmy raz jeszcze, czy te zniekształcenia rozciągnęły się do gospodarczych podwalin państwa, tj. czy zachowane zostały podstawowe osiągnięcia społeczne rewolucji proletariackiej; jeśli zostały zachowane, to w jakim kierunku zmieniają się; oraz czy w ZSRR i na arenie międzynarodowej przeważają takie czynniki, które mogą ułatwić i przyspieszyć przewagę postępowych trendów nad trendami reakcyjnymi. Jest to podejście całościowe. Leniwym umysłom nie przynosi ono gotowego klucza tak przez nich lubianego. Zamiast tego nie tylko chroni przed dwoma plagami, snobizmem i hipokryzją, lecz daje także możliwość wywierania czynnego wpływu na los Związku Radzieckiego.
Gdy grupa „Centralizmu Demokratycznego”, ogłaszając w 1926 r., iż zlikwidowane zostało państwo robotnicze, ewidentnie grzebała rewolucję, gdy ta była jeszcze żywa, w przeciwieństwie do nich Lewa Opozycja opracowała program reformy ustroju radzieckiego. Biurokracja stalinowska zmiażdżyła Lewą Opozycję, żeby ocalić siebie i obwarować się jako kasta uprzywilejowana. Lecz w walce o swoje własne pozycje zmuszona była zaczerpnąć z programu Lewej Opozycji wszystkie te środki, które same w sobie umożliwiły ocalenie społecznych podstaw państwa radzieckiego. Jest to bezcenna lekcja polityczna! Wskazuje w jaki sposób specyficzne warunki historyczne, zacofanie chłopstwa, zmęczenie proletariatu, brak zdecydowanego poparcia z Zachodu, przygotowują „drugi rozdział” rewolucji, charakteryzujący się zdławieniem awangardy proletariackiej oraz zmiażdżeniem przez konserwatywną biurokrację krajową rewolucyjnych internacjonalistów. Lecz ten sam przykład wskazuje w jaki sposób właściwa linia polityczna umożliwia ugrupowaniu marksistowskiemu owocny rozwój, nawet gdy zwycięzcy „drugiego rozdziału” depczą rewolucjonistów z „pierwszego rozdziału”.
Powierzchownie idealistyczny sposób myślenia, który posługuje się gotowymi normami, mechanicznie dopasowujący do nich żywe procesy rozwojowe, z łatwością prowadzi od entuzjazmu do przygnębienia. Tylko materializm dialektyczny, który uczy nas w patrzeć na całość egzystencji w jej procesie rozwojowym i konflikcie sił wewnętrznych, może myśli i działaniu dodać niezbędnej stałości.
W kilku poprzednich artykułach ustaliliśmy fakt, iż pomimo sukcesów gospodarczych, których podstawą była nacjonalizacja środków produkcji, społeczeństwo radzieckie w pełni zachowuje sprzeczny charakter przejściowy i pod względem nierówności warunków życiowych oraz przywilejów biurokracji wciąż znajduje się znacznie bliżej ustroju kapitalistycznego niż przyszłego komunizmu.
Równocześnie ustaliliśmy fakt, iż państwo radzieckie, pomimo ogromnego zwyrodnienia biurokratycznego, wciąż pozostaje dziejowym narzędziem klasy robotniczej, gdyż zapewnia rozwój gospodarki i kultury na bazie znacjonalizowanych środków produkcji, i na skutek tego przygotowuje warunki dla autentycznego wyzwolenia ludzi pracy poprzez likwidację biurokracji oraz nierówności społecznej.
Ktokolwiek poważnie przemyślał i nie zaakceptował tych dwóch fundamentalnych wniosków, ktokolwiek w ogóle nie studiował literatury bolszewików-leninistów na temat kwestii ZSRR po 1923 r., ponosi ryzyko zagubienia głównej nici, prowadzącej do wszystkich nowych wydarzeń, oraz porzucenia analizy marksistowskiej na rzecz nędznego biadolenia.
Radziecki (właściwsza byłaby nazwa anty-radziecki) biurokratyzm jest produktem sprzeczności społecznych pomiędzy miastem a wsią, proletariatem a chłopstwem (te dwa rodzaje sprzeczności nie są identyczne), pomiędzy różnymi grupami chłopstwa, pomiędzy różnymi warstwami klasy robotniczej, pomiędzy różnymi grupami konsumentów, i wreszcie, między państwem radzieckim jako całością a jego kapitalistycznym otoczeniem. Obecnie, gdy wszystkie związki przekłada się na język kalkulacji pieniężnej, sprzeczności gospodarcze ujawniają się z niezwykłą ostrością.
Wznosząc się ponad uciskane masy, biurokracja reguluje te sprzeczności. Wykorzystuje te funkcje, żeby wzmocnić własne panowanie. Poprzez niekontrolowane i samowolne rządy, nie podlegające żadnej apelacji, biurokracja stwarza nowe sprzeczności, a wykorzystując je tworzy reżim biurokratycznego absolutyzmu.
Sprzeczności wewnątrz samej biurokracji doprowadziły do jednostronnego doboru kadr, potrzeba dyscypliny wewnątrz wybranej warstwy doprowadziła do rządów pojedynczej osoby oraz kultu nieomylnego wodza. Jeden i ten sam system przeważa w fabryce, kołchozie (gospodarstwie kolektywnym), uniwersytecie i rządzie: wódz stoi na czele wiernego wojska, reszta podąża za wodzem. Stalin nigdy nie był i, z natury, nigdy nie mógłby być wodzem mas; jest on wodzem biurokratycznych „wodzów”, ich spełnieniem i ucieleśnieniem.
Im bardziej złożone stają się zadania gospodarcze, tym większe wymagania i interesy ludu, i tym ostrzejsze stają się sprzeczności między ustrojem biurokratycznym a wymogami socjalistycznego rozwoju, i tym bardziej grubiańskimi metodami walczy biurokracja o zachowanie swoich pozycji, tym bardziej też cynicznie sięga do przemocy, oszustwa i przekupstwa.
Fakt stałego pogarszania się ustroju politycznego w zestawieniu ze wzrostem gospodarczym i kulturalnym znajduje swoje wyjaśnienie tylko i wyłącznie w tym, iż ucisk, prześladowania i zakazy w dużym stopniu służą obecnie nie obronie państwa, lecz obronie rządów i przywilejów biurokracji. Jest to także źródłem wciąż rosnącej potrzeby maskowania ucisku za pomocą oszustwa.
„Lecz czy takie państwo można nazwać państwem robotniczym?” - tak mówią oburzone głosy moralistów, idealistów i „rewolucyjnych” snobów. Inni wyrażają się nieco oględniej: „Być może, że w ostatecznym rozrachunku jest to państwo robotnicze, lecz nie pozostało w nim śladu dyktatury proletariatu. Mamy tu do czynienia z państwem robotniczym zdegenerowanym pod dyktaturą biurokracji”
Nie ma najmniejszego powodu, aby na nowo podejmować całościowo tę argumentację. Pod tym względem wszystko co musi być powiedziane, zostało już powiedziane w literaturze i oficjalnych dokumentach naszego kierunku. Nikt nie próbował obalić, poprawić czy uzupełnić stanowiska bolszewików-leninistów w tej najistotniejszej kwestii.
Ograniczymy się tu wyłącznie do kwestii, czy faktyczną dyktaturę biurokracji można nazwać dyktaturą proletariatu.
Trudność terminologiczna wynika z faktu, iż termin dyktatura używany jest obecnie w ograniczonym sensie politycznym oraz w głębszym sensie socjologicznym. Mówimy o „dyktaturze Mussoliniego”, a jednocześnie głosimy, iż faszyzm jest tylko narzędziem kapitału finansowego. Co jest poprawne? Obydwa stwierdzenia są poprawne, lecz na różnych poziomach. Bezsporne jest, że cała władza wykonawcza jest skoncentrowana w ręku Mussoliniego. Lecz prawdą jest także, iż cała faktyczna treść działalności państwa dyktowana jest interesami kapitału finansowego. Społeczna dominacja klasy (jej dyktatura) może wyrazić się w skrajnie różnych formach politycznych. Świadczy o tym cała historia burżuazji, od średniowiecza do dnia dzisiejszego.
Doświadczenia Związku Radzieckiego są już wystarczające dla rozszerzenia tego samego prawa socjologicznego - ze wszystkimi niezbędnymi zmianami - na dyktaturę proletariatu. Tymczasem w okresie pomiędzy zdobyciem władzy a roztopieniem się państwa robotniczego w społeczeństwie socjalistycznym formy i metody proletariackich rządów mogą się ostro zmieniać, w zależności od kursu walki klasowej, tak wewnętrznej jak i zewnętrznej. Tak więc obecne panowanie Stalina w żaden sposób nie przypomina rządów radzieckich w ciągu pierwszych lat rewolucji. Zastąpienie jednego reżimu drugim nie dokonało się od razu, lecz przy pomocy serii środków, tj. kilku wojen domowych prowadzonych przez biurokrację przeciwko awangardzie proletariackiej. W ostatecznym rozrachunku demokracja radziecka została zdmuchnięta przez nacisk sprzeczności społecznych. Wykorzystując to ostatnie, biurokracja wyrwała władzę z rąk organizacji masowych. W tym znaczeniu można mówić o dyktaturze biurokracji, a nawet o osobistej dyktaturze Stalina. Lecz przywłaszczenie to stało się możliwe i może trwać tylko dlatego, iż społeczna treść dyktatury zdeterminowana jest tymi stosunkami produkcji, które stworzone zostały przez rewolucję proletariacką. W tym sensie możemy usprawiedliwiająco powiedzieć, iż dyktatura proletariatu znalazła swój zniekształcony, lecz niewątpliwy wyraz w dyktaturze biurokracji.
W wewnętrznych kontrowersjach opozycji rosyjskiej i międzynarodowej przez termin termidor umownie rozumieliśmy pierwszy etap kontrrewolucji burżuazyjnej wymierzonej przeciwko społecznej podstawie państwa robotniczego1. Chociaż, jak widzieliśmy, istota kontrowersji w przeszłości nie ucierpiała przez to, niemniej jednak analogia historyczna przybrała czysto warunkowy a nie realistyczny charakter, i ten warunkowy charakter popadł w narastającą sprzeczność z wymogami analizy najświeższej ewolucji państwa radzieckiego. Wystarczy wypomnieć fakt, iż sami często mówimy - i nie bez dostatecznej przyczyny - o plebiscytarnym lub bonapartystycznym charakterze systemu stalinowskiego. Lecz we Francji bonapartyzm pojawił się po termidorze. Jeśli mamy pozostać w strukturze analogii historycznej, koniecznie musimy zadać pytanie: jeśli nie było dotąd radzieckiego „termidora”, to skąd mógł się wziąć bonapartyzm? Bez wprowadzenia jakichkolwiek zmian do istoty naszej poprzedniej oceny - nie ma zaś potrzeby czynić to - musimy radykalnie zrewidować analogię historyczną. Pozwoli to nam uzyskać dokładniejsze spojrzenie na pewne stare fakty i lepiej zrozumieć pewne nowe zjawiska.
Przewrót Dziewiątego Termidora nie zlikwidował podstawowych zdobyczy rewolucji burżuazyjnej, lecz przekazał władzę w ręce bardziej umiarkowanych i konserwatywnych jakobinów, zamożniejszych elementów społeczeństwa burżuazyjnego. Niemożliwe jest dziś przeoczyć, iż w rewolucji radzieckiej dawno temu także miało miejsce przesunięcie władzy na prawo, przesunięcie całkowicie analogiczne do termidora, choć w tempie powolniejszym i w formie bardziej zamaskowanej. Konspiracja biurokracji radzieckiej przeciwko skrzydłu lewicowemu mogła zachować względnie „suchy” charakter w ciągu pierwszych lat tylko dlatego, iż sama konspiracja była prowadzona o wiele bardziej systematycznie i dokładnie niż w przypadku improwizacji Dziewiątego Termidora.
Proletariat jest bardziej jednorodny społecznie niż burżuazja, lecz zawiera w sobie cały szereg warstw, które wyjątkowo wyraziście przejawiają się po zdobyciu władzy, w czasie gdy zaczyna formować się biurokracja i związana z nią arystokracja robotnicza. Zdławienie Lewej Opozycji implikowało w najbardziej bezpośrednim znaczeniu przemieszczenie władzy z rąk awangardy rewolucyjnej do bardziej konserwatywnych elementów biurokracji i wyższych warstw klasy robotniczej. Rok 1924 - oto początek radzieckiego termidora.
Pociąga to za sobą nie kwestię identyczności historycznej lecz historycznej analogii, która zawsze za swoje granice ma odmienne struktury społeczne i różnicę epoki. Lecz dana analogia nie jest ani powierzchowna, ani przypadkowa: jest ona zdeterminowana niezwykłym napięciem w walce klasowej, które przeważają w okresie rewolucji i kontrrewolucji. W obu przypadkach biurokracja podniosła się na plecach demokracji plebejskiej, która zapewniła zwycięstwo nowemu ustrojowi. Stopniowo zniesiono kluby jakobińskie. Rewolucjoniści z 1793 r. ginęli na polach bitew, stawali się generałami i dyplomatami, padali pod ciosami represji… lub schodzili do podziemia. Jednocześnie inni jakobini pomyślnie przekształcali się w napoleońskich prefektów. Ich szeregi pęczniały wciąż rosnącą liczbą renegatów ze starych partii, byłych arystokratów oraz beznadziejnie głupich karierowiczów. A w Rosji? Ten sam obraz degeneracji, lecz na bardziej gigantycznej arenie, z dojrzalszym tłem, został reprodukowany jakieś 130-140 lat później w stopniowym przejściu od rad i kipiących życiem klubów partyjnych do komenderujących sekretarzy, uzależnionych wyłącznie od „żarliwie ukochanego przywódcy”.
We Francji przeciągająca się stabilizacja reżimu termidoriańsko-bonapartystowskiego stała się możliwa jedynie dzięki rozwojowi sił wytwórczych uwolnionych z oków feudalizmu. Wzbogacali się szczęściarze, rabusie, krewni i sojusznicy biurokracji. Rozczarowane masy popadały w prostrację.
Wzrost znacjonalizowanych sił wytwórczych rozpoczęty w 1923 r., który był zaskoczeniem dla samej biurokracji radzieckiej stworzył niezbędne wstępne warunki ekonomiczne dla jej stabilizacji. Przebudowa życia gospodarczego zapewniła ujście dla energii czynnych i zdolnych organizatorów, administratorów i techników. Ich pozycja materialna i moralna gwałtownie poprawiła się. Pozostała szeroka warstwa uprzywilejowana, ściśle związana z rządzącą górą. Masy pracujące żyły nadzieją lub popadały w apatię.
Banalną pedanterią byłaby próba dopasowania poszczególnych etapów rewolucji rosyjskiej do analogicznych zdarzeń we Francji, mających miejsce pod koniec XVIII w. Lecz podobieństwo między obecnym radzieckim ustrojem politycznym a ustrojem Pierwszego Konsula, zwłaszcza w końcu Konsulatu, gdy okres Cesarstwa był bliski, jest uderzające. Podczas gdy Stalinowi brakuje blasku zwycięstwa, to w każdym razie przewyższa Napoleona I w systemie zorganizowanego płaszczenia się. Władzę taką mógł uzyskać tylko poprzez zdławienie partii, rad, całej klasy robotniczej. Biurokracja, na której opiera się Stalin, jest materialnie związana z rezultatami rewolucji dokonanej w skali kraju, lecz ule ma punktu styczności z rozwojem rewolucji międzynarodowej. W swoim sposobie życia, zainteresowaniach i psychologii, dzisiejsi urzędnicy radzieccy nie różnią się mniej od rewolucyjnych bolszewików, niż generałowie i prefekci Napoleona różnili się od rewolucyjnych jakobinów.
Radziecki ambasador w Londynie, Majski niedawno tłumaczył delegacji brytyjskich związków zawodowych jak niezbędny i usprawiedliwiony był stalinowski proces „kontrrewolucyjnych” zinowiewowców. Ten zdumiewający epizod - jeden z tysięcy - bezpośrednio wprowadza nas w sedno kwestii. Wiemy kim są zinowiewowcy. Jakie by nie były ich winy i wahania, jedna rzecz jest pewna: są reprezentantami typu „zawodowych rewolucjonistów”. Kwestie światowego ruchu robotniczego - one właśnie weszły im w krew. Kim jest Majski? Prawicowym mienszewikiem, który zerwał z własną partią w 1918 r. przechodząc do prawicy, aby dopomóc sobie w możliwości wejścia do zauralskiego białego rządu jako minister pod opieką Kołczaka. Zaraz po zlikwidowaniu Kołczaka Majaki stwierdził, iż czas dojrzał żeby zwrócić się ku radom. Do takich typów Lenin - a ja wraz z nim - żywił największą nieufność, nie wspominając już o pogardzie. Obecnie Majski, w randze ambasadora, oskarża „zinowiewowców” i „trockistów” o dokładanie starań do sprowokowania interwencji militarnej, aby restaurować kapitalizm, którego Majski bronił przed nami używając takiego środka jak wojna domowa.
Obecny ambasador w Stanach Zjednoczonych A. Trojanowski we wczesnej młodości przyłączył się do bolszewików, wkrótce potem opuścił partię; w czasie wojny był patriotą, w 1917 r. mienszewikiem. W czasie Rewolucji Październikowej okazał się członkiem Komitetu Centralnego mienszewików, a w dodatku, w czasie następnych kilku lat prowadził Trojanowski nielegalną walkę przeciwko dyktaturze proletariatu; wstąpił do partii stalinowskiej, a właściwie do służby dyplomatycznej, po zdławieniu Lewej Opozycji.
Ambasador w Paryżu, Potemkin, był burżuazyjnym profesorem historii w czasie Rewolucji Październikowej; po zwycięstwie przyłączył ale do bolszewików. Były ambasador w Berlinie, Chinczuk, w czasie przewrotu październikowego uczestniczył jako mienszewik w Moskiewskim Komitecie Zbawienia Ojczyzny i Rewolucji, razem z Grinką, prawicowym socjal-demokratą, obecnym komisarzem Ludowym Finansów. Suric, który zastąpił Chinczuka w Berlinie, był sekretarzem politycznym mienszewika Czcheidze, pierwszego przewodniczącego rad, przyłączył się do bolszewików po ich zwycięstwie. Prawie wszyscy pozostali dyplomaci są tego samego typu; a w międzyczasie mianuje ale za granicą - zwłaszcza po doświadczeniach z Biesiedowskim, Dimitriewskim, Agabekowem i innymi - tylko ludzi najbardziej zaufanych.
Nie tak dawno temu w prasie światowej pojawiły się depesze o wielkich sukcesach radzieckiego kopalnictwa złota, z komentarzami dotyczącymi ich twórcy, inżyniera Sieriebrowskiego. Moskiewski korespondent „Le Temps”, który współzawodniczy dziś pomyślnie z Durantim i Luisem Fischerem jako oficjalny rzecznik górnej warstwy biurokracji, szczególnie pofatygował się podkreślić fakt, iż Sieriebrowski jest bolszewikiem od 1903 r., członkiem „starej partii”. To właśnie podkreśla karta partyjna Sieriebrowskiego. Rzeczywiście, jako młody student i mienszewik, uczestniczył w rewolucji 1905 r., po to, aby potem na wiele długich lat przejść do obozu burżuazyjnego. Rewolucja lutowa zastała go na posadzie dyrektora rządowego zbrojeniowych zakładów przemysłowych, jako członka Ministerstwa Handlu oraz czynnego uczestnika walki przeciwko związkowi metalowców. W maju 1917 r. Sieriebrowski ogłosił, iż Lenin jest „niemieckim szpiegiem”. Po zwycięstwie bolszewików Sieriebrowski razem z innymi „specami” (tj. ekspertami technicznymi, specjalistami) został przeze mnie wciągnięty do pracy technicznej. Lenin w ogóle mu nie ufał; i ja sam także mu nie wierzyłem. Dzisiaj Sieriebrowski jest członkiem Komitetu Centralnego Partii!!!.
Teoretyczny organ Komitetu Centralnego „Bolszewik” (31 grudnia 1934) przynosi artykuł Sieriebrowskiego „O przemyśle wydobywczym złota w ZSRR”. Otwieramy na pierwszej stronie: „[...] pod przywództwem ukochanego wodza partii i klasy robotniczej, towarzysza Stalina [...]”; trzy linijki niżej: „[...] towarzysz Stalin w rozmowie z korespondentem amerykańskim, panem Duranti [...]”; pięć linijek niżej: „[...] zwięzła i ścisła odpowiedz towarzysza Stalina [...]”, na dole strony: „oto, co znaczy po stalinowsku walczyć o złoto”. Strona druga: „[...] jako nasz wielki przywódca, towarzysz Stalin, uczy nas [...]”; cztery linijki niżej: „[...] w odpowiedzi na ich (bolszewików) raport towarzysz Stalin napisał: «Gratulujemy z okazji sukcesu»[...]”; niżej na tej samej stronie: „zainspirowani radą towarzysza Stalina [...]”; wiersz niżej: „[...] partia z towarzyszem Stalinem na czele [...]”; dwa następne wiersze: „[...] kierownictwo naszej partii i (!!) towarzysza Stalina [...]”. Zajmijmy się teraz konkluzją artykułu. W środku strony czytamy: „[...] kierownictwo genialnego przywódcy partii i klasy robotniczej, towarzysza Stalina [...]”; i trzy wiersze dalej: „[...] słowa naszego ukochanego przywódcy, towarzysza Stalina […]”.
Sama satyra stoi bezbronna w obliczu takiej powodzi pochlebstw! „Ukochani przywódcy”, trzeba to sobie wyobrazić, nigdy nie potrzebują deklaracji miłości czynionych im pięć razy na każdej stronie, i to, poza tym, w artykule poświęconym nie urodzinom przywódcy, lecz… kopalniom złota. Z drugiej strony autor artykułu, posiadający zdolność takiego płaszczenia się, z pewnością nie może w sobie mieć nic z rewolucjonisty. Taki właśnie jest ten były carski dyrektor dużych fabryk, burżuj i patriota, który prowadził walkę przeciwko robotnikom, a który dzisiaj jest bastionem systemu, członkiem Komitetu Centralnego i 100 procentowym stalinowcem.
Inny okaz. Jeden z filarów obecnej „Prawdy”, Zasławski, stwierdził w styczniu tego roku, iż tak samo niedozwolone jest drukowanie reakcyjnych powieści Dostojewskiego jak i „kontrrewolucyjnych dziel Trockiego, Zinowiewa, Kamieniewa”. Kim jest Zasławski? W mglistej przeszłości - prawicowym bundowcem (mienszewikiem z żydowskiego Bundu), później dziennikarzem burżuazyjnym, który w 1917 r. prowadził godną największej pogardy kampanię przeciwko Leninowi i Trockiemu jako niemieckim agentom. W artykułach Lenina z 1917 r. można znaleźć, jak refren zwrot: „Zasławski i inni podobni do niego łajdacy”. Tak więc wszedł Zasławski do literatury partyjnej jako typ skończonego sprzedajnego burżuazyjnego oszczercy. Podczas wojny domowej ukrywał się w Kijowie, był dziennikarzem w publikacjach Białej Gwardii. Dopiero w 1923 r. przeszedł na stronę władzy radzieckiej. Dziś broni stalinizmu przed kontrrewolucjonistami Trockim, Zinowiewem, Kamieniewem! Tak w ZSRR jak i za granicą roi się w prasie od takich typów.
Stare kadry bolszewizmu zostały zdławione. Zdławiono rewolucjonistów. Rewolucjonistów wyrugowali urzędnicy z miękkimi kręgosłupami. Marksistowski sposób myślenia zastąpiły strach, pochlebstwo i intryga. Z Biura Politycznego Lenina pozostał jeden tylko Stalin; dwóch członków Biura Politycznego załamało się politycznie (Rykow i Tomski), dwaj inni przebywają w wiezieniu (Zinowiew i Kamieniew), a jednego pozbawiono obywatelstwa i przebywa za granicą (Trocki). Lenina, jak sama Krupska powiedziała, tylko śmierć uratowała od represji biurokracji: nie mając możliwości zamknięcia go w wiezieniu, epigoni umieścili go w mauzoleum. Cała osnowa warstwy rządzącej zdegenerowała się. Jakobini zostali odepchnięci przez termidorian i bonapartystów; bolszewicy zostali wyparci przez stalinowców.
Dla szerokiej masy konserwatywnych i niemądrze niezainteresowanych Majskich, Sieriebrowskich i Zasławskich, dużych, średnich i małych, Stalin jest sędzią-arbitrem, źródłem wszystkich dobrodziejstw i obrońcą przed każdą możliwą opozycją. W zamian za to biurokracja od czasu do czasu prezentuje Stalina święconego plebiscytem narodowym. Zjazdy partii, tak jak zjazdy rad organizowane są według jednego kryterium: za czy przeciwko Stalinowi? Tylko „kontrrewolucjoniści” mogą być przeciwko, wiec traktuje się ich tak, jak na to zasługują. Taki jest dzisiejszy mechanizm rządów. Jest to mechanizm bonapartystyczny. Innej definicji, jak dotąd, nie można znaleźć w słowniku politycznym.
Bez historycznych analogii nie można czerpać wiedzy z historii. Lecz analogia musi być konkretna: poza cechami podobieństwa nie powinniśmy przeoczyć cech odmiennych. Obie rewolucje położyły kres feudalizmowi i pańszczyźnianej zależności. Lecz jedna z nich, w postaci swego skrzydła skrajnego, mogła tylko daremnie starać się wyjść poza granice społeczeństwa burżuazyjnego; druga faktycznie obaliła burżuazję i stworzyła państwo robotnicze. Ta podstawowa różnica klasowa wprowadza do analogii niezbędne materialne granice i ma decydujące znaczenie dla prognozy.
Po głęboko demokratycznej rewolucji, która wyzwoliła chłopów od pańszczyźnianej zależności i dała im ziemię, kontrrewolucja feudalna jest - ogólnie biorąc - niemożliwa. Obalona monarchia może odbudować swoją władzę i otoczyć się średniowiecznymi fantomami. Lecz już bezsilna jest przy odtworzeniu gospodarki feudalnej. Stosunki burżuazyjne, raz uwolnione z oków feudalizmu, rozwijają się automatycznie. Nie powstrzymuje ich żadna siła zewnętrzna; same muszą kopać własny grób, stworzywszy uprzednio swojego własnego grabarza.
Zupełnie inaczej rzecz się ma z rozwojem stosunków socjalistycznych. Rewolucja proletariacka nie tylko uwalnia siły wytwórcze z oków prywatnej własności, lecz przenosi je pod bezpośrednie zarządzanie państwa, które sama stworzyła. Podczas gdy państwo burżuazyjne, po rewolucji, ogranicza się do roli policjanta, pozostawiając rynek swoim własnym prawom, to państwo robotnicze przyjmuje na siebie bezpośrednią rolę ekonomisty i organizatora. Zastąpienie jednego reżimu politycznego drugim wywiera jedynie pośredni i powierzchowny wpływ na gospodarkę rynkową. W przeciwieństwie do tego, zastąpienie rządu robotniczego rządem burżuazyjnym lub drobnomieszczańskim w sposób nieunikniony prowadziłoby do likwidacji planowych zasad, i - po pewnym czasie - do przywrócenia własności prywatnej. W przeciwieństwie do kapitalizmu, socjalizm budowany jest nie automatycznie, lecz świadomie. Postęp w kierunku socjalizmu jest nierozłącznie związany z władzą państwową, która pragnie socjalizmu, lub jest zmuszona pragnąć go. Socjalizm może nabrać niepodważalnego charakteru jedynie na wysokim etapie rozwoju, gdy jego siły wytwórcze będą górować nad kapitalistycznymi, gdy ludzkie potrzeby jednostki i ogółu będą mogły osiągnąć pełne zaspokojenie i gdy całkowicie zaniknie państwo roztapiając się w społeczeństwie. Lecz wszystko to znajduje się wciąż w odległej przyszłości. Na danym etapie rozwoju socjalistyczna budowla stoi i pada wraz z państwem robotniczym. Tylko po dokładnym przemyśleniu różnic pomiędzy prawami formacji gospodarki burżuazyjnej („anarchicznej”) a socjalistycznej („planowej”) można zrozumieć te granice, poza które nie może wyjść analogia z Wielką Rewolucją Francuską.
Październik 1917 r. zakończył rewolucję demokratyczną i zainicjował rewolucję socjalistyczną. Żadna siła na świecie nie jest w stanie cofnąć agrarno-demokratycznego przewrotu w Rosji; mamy tu całkowitą analogię z rewolucją jakobińską. Lecz w przypadku przewrotu kołchozowego istnieje zagrożenie, które zachowuje całą swą siłę, a wraz z nim zagrożona jest nacjonalizacja środków produkcji. Kontrrewolucja polityczna, gdybyśmy mieli cofnąć się nawet do dynastii Romanowów, nie mogłaby przywrócić feudalnej własności ziemi. Lecz restauracja władzy bloku mienszewików i socrewolucjonistów wystarczyłaby dla zniszczenia budowli socjalistycznej.
Podstawowa różnica miedzy tymi dwiema rewolucjami i - w konsekwencji - miedzy „odpowiadającymi” im kontrrewolucjami ma największą wagę dla zrozumienia znaczenia tych reakcyjnych przesunięć politycznych, które stanowią istotę reżimu stalinowskiego. Rewolucja chłopska, tak jak i oparta na niej burżuazyjna, mogła zawrzeć pokój z reżimem Napoleona i była nawet w stanie utrzymać się pod rządami Ludwika XVIII. Rewolucja proletariacka jest już wystawiona na śmiertelne niebezpieczeństwo w obecnym reżimie Stalina i nie będzie w stanie oprzeć się dalszemu zwrotowi na prawo.
Biurokracja radziecka - „bolszewicka” w swoich tradycjach, która w rzeczywistości już dawno wyrzekła się tych tradycji, drobnomieszczańska w składzie i duchu - była powołana do uregulowania antagonizmów pomiędzy proletariatem i chłopstwem, pomiędzy państwem robotniczym i światowym imperializmem; taka jest społeczna podstawa centryzmu biurokratycznego, jego zygzaków, władzy, słabości i jego wpływu na światowy ruch proletariacki, wpływu, który okazał się tak fatalny2. Im bardziej niezależna staje się biurokracja, im więcej władzy zostaje skoncentrowane w rękach jednej osoby, tym bardziej centryzm biurokratyczny przekształca się w bonapartyzm.
Pojęcie bonapartyzmu, będąc zbyt rozległe, wymaga konkretyzacji. W ciągu ostatnich kilku lat stosowaliśmy ten termin w odniesieniu do tych rządów kapitalistycznych, które - poprzez wykorzystanie antagonizmów miedzy obozem proletariackim a faszystowskim i bezpośrednie oparcie się na aparacie militarno-policyjnym - wynoszą się ponad proletariat i demokrację jako zbawcy „jedności narodowej”. Zawsze ściśle przestrzegaliśmy różnicy między tym bonapartyzmem rozkładu a młodym, postępowym bonapartyzmem, który był nie tylko grabarzem zasad politycznych rewolucji burżuazyjnej, lecz takie obrońcą jej zdobyczy społecznych. Stosujemy wspólną nazwę dla tych form, ponieważ mają one wspólne cechy; zawsze można rozpoznać młodość w osiemdziesięciolatku pomimo bezlitosnych spustoszeń czasu.
Obecny bonapartyzm kremlowski porównujemy oczywiście z bonapartyzmem wzlotu, a nie upadku burżuazji: z Konsulatem i Pierwszym Cesarstwem, a nie z Napoleonem II oraz, co więcej, Schleicherem i Doumerque’m. Nie ma potrzeby dla celów tej analogii przypisywać Stalinowi cech Napoleona I: gdy warunki społeczne będą tego wymagały, bonapartyzm może zjednoczyć się wokół najróżnorodniejszych kalibrów osi.
Z interesującego nas punktu widzenia o wiele ważniejsza jest różnica bazy społecznej tych dwóch bonapartyzmów, pochodzenia jakobińskiego i radzieckiego. W poprzednim przypadku dotyczyło to kwestii konsolidacji rewolucji burżuazyjnej poprzez likwidację jej zasad i instytucji społecznych. W drugim przypadku chodzi o kwestię konsolidacji rewolucji robotniczo-chłopskiej poprzez zdławienie jej międzynarodowego programu, jej partii wiodącej, jej rad. Rozwijając politykę termidora, Napoleon prowadził walkę nie tylko przeciwko światowi feudalnemu, lecz także przeciwko „pospólstwu” i demokratycznym kręgom drobnej i średniej burżuazji. W ten sposób zrodzone z rewolucji owoce ustroju skupił w ręku nowej arystokracji burżuazyjnej. Stalin strzeże zdobyczy Rewolucji Październikowej nie tylko przed kontrrewolucją feudalno-burżuazyjną, lecz także przeciwko roszczeniom wytwórców, ich niecierpliwości i niezadowoleniu; dławi lewe skrzydło, które wyraża kolejne historyczne i postępowe dążenia nieuprzywilejowanych mas pracujących i za pomocą skrajnego zróżnicowania zarobków, przywilejów, zaszczytów itd. wynosi on nową arystokrację. Opierając się na najwyższej warstwie nowej hierarchii społecznej przeciwko najniższej - czasami vice versa - Stalin osiągnął całkowitą koncentrację władzy we własnych rękach. Jak inaczej można nazwać ten ustrój jeśli nie radzieckim bonapartyzmem?
Bonapartyzm w samej swej istocie sam długo nie może się utrzymać. Kula balansująca na szczycie piramidy musi stoczyć się w dół, na jedną lub drugą stronę. Lecz dokładnie w tym punkcie, jak już widzieliśmy, analogia historyczna natyka się na granicę. Upadek Napoleona oczywiście nie był bez znaczenia dla stosunków między klasami, lecz - w istocie swej - piramida społeczna Francji zachowała swój burżuazyjny charakter. Nieunikniony upadek stalinowskiego bonapartyzmu natychmiast postawi kwestię charakteru ZSRR jako państwa robotniczego. Gospodarka socjalistyczna nie może być budowana bez władzy socjalistycznej. Los ZSRR jako państwa socjalistycznego zależy od tego ustroju politycznego, który powstanie na miejscu stalinowskiego bonapartyzmu. Tylko rewolucyjna awangarda proletariatu potrafi odrodzić ustrój radziecki, jeśli zdoła on raz jeszcze zmobilizować wokół siebie ludzi pracy miast i wsi.
Z naszej analizy wynika pewna liczba wniosków, które zwięźle podajemy poniżej:
Oponenci nasi - a są mile widziani - chwycą się za naszą „samokrytykę”. A więc! krzykną, zmieniliście pogląd w podstawowej kwestii termidora: dotąd mówiliście tylko o niebezpieczeństwie termidora, teraz nagle ogłaszacie, iż termidor jest już za nami. Tak prawdopodobnie powiedzą stalinowcy, dodając jeszcze, iż zmieniliśmy zdanie aby łatwiej sprowokować interwencję militarną. Z jednej strony brandlerowcy i Lovestone’owcy, a z drugiej niektórzy „ultralewicowi” mądrale mogą wyrazić się w ten sposób. Ludzie ci nigdy nie byli w stanie wykazać nam, co było błędnego w analogii z termidorem; tym głośniej będą krzyczeli teraz, gdy sami odkryliśmy błąd.
Wskazaliśmy powyżej miejsce tego błędu w naszej ogólnej ocenie ZSRR. W żadnym przypadku nie jest to kwestia zmiany naszego zasadniczego stanowiska, tak jak zostało ono sformułowane w kilku oficjalnych dokumentach, lecz jedynie kwestia uczynienia go bardziej precyzyjnym. Nasza „samokrytyka” dotyczy nie analizy klasowego charakteru ZSRR lub przyczyn i warunków jego degeneracji, lecz jedynie historycznego wyjaśnienia tych procesów przy pomocy analogii z dobrze znanymi etapami Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Poprawa częściowego, jednak ważnego błędu nie tylko pozostawia nie naruszone podstawowe stanowisko bolszewików-leninistów, lecz wprost przeciwnie, pozwala nam je bardziej precyzyjnie i konkretnie określić przy pomocy bardziej realistycznych i poprawnych analogii. Należałoby także dodać, iż odkrycie błędu w dużym stopniu ułatwił fakt, iż omówione przez nas same procesy degeneracji politycznej przyjęły w międzyczasie kształt bardziej wyraźny.
Nasz kierunek nigdy nie rościł sobie prawa do nieomylności. Nie otrzymujemy gotowych prawd jako objawień, jak kapłani stalinizmu. Badamy, dyskutujemy i sprawdzamy nasze wnioski w świetle doświadczenia, otwarcie przyznajemy się do błędów, poprawiamy je i - kroczymy naprzód. Świadomość naukowa i osobista ścisłość są najlepszymi tradycjami marksizmu i leninizmu. Także i w tym aspekcie życzylibyśmy sobie pozostać wiernymi naszym nauczycielom.
1 Mienszewicy także mówią o termidoriańskiej degeneracji. Niemożliwe jest pojąć co przez to rozumieją. Mienszewicy przeciwni byli przejęciu władzy przez proletariat. Nawet obecnie państwo radzieckie nie jest, ich zdaniem (czym ono jest w rzeczywistości - pozostaje zagadką), państwem proletariackim. W przeszłości domagali się powrotu do kapitalizmu, obecnie żądają powrotu do „demokracji”. Jeśli oni sami nie są reprezentantami tendencji termidoriańskich. To co w takim razie w ogóle oznacza „termidor”? Oczywiście jest to jedynie powszechnie używane wyrażenie literackie.
2 Brandlerowcy, włączając w to przywódców SAP, nawet obecnie pozostający teoretycznymi uczniami Thalheimera, w polityce Kominternu widzieli jedynie „ultralewicowość”, odrzucili (i nadal odrzucają) samo pojecie biurokratycznego centryzmu. Obecny „Czwarty Okres”, gdy Stalin ciągnie europejski ruch robotniczy na haku Kominternu na prawo od oficjalnego reformizmu, dowodzi, jak płytka i oportunistyczna jest polityczna filozofia Thalheimera-Walchera i ski. Ludzie ci nie są w stanie przemyśleć prostego pytania aż do wyciągnięcia wniosku. Właśnie z tej przyczyny czują taką niechęć do zasady mówienia co jest, tj. najwyższej zasady każdej analizy naukowej i każdej polityki rewolucyjnej.