Taktyka piechoty jako konsekwencja przyczyn materialnych 1700-1870 419

W XIV stuleciu pojawił się w Europie zachodniej i środkowej proch strzelniczy i broń palna. Każdy uczeń wie, że ten postęp czysto techniczny zrewolucjonizował cały sposób prowadzenia wojny. Jednakże owa rewolucja rozwijała się bardzo powoli. Pierwsza strzelba - skałkówka - była nader prymitywna. I jakkolwiek już wcześnie wynaleziono mnóstwo poszczególnych ulepszeń - gwintowaną lufę, nabijanie odtylcowe, zamek kołowy itd., musiało upłynąć przeszło 300 lat, zanim wreszcie pod koniec wieku XVII skonstruowano karabin nadający się do uzbrojenia całej piechoty.

Piechota XVI i XVII stulecia składała się w części z pikinierów i w części ze strzelców. Początkowo zadaniem pikinierów było rozstrzyganie bitwy atakiem na białą broń, podczas którego ogień strzelców spełniał funkcje obronne. Dlatego też pikinierzy walczyli w głębokim szyku, podobnie do starogreckiej falangi; strzelcy stali w ośmiu-dziesięciu szeregach, ponieważ tylu ludzi mogło kolejno oddać strzał, zanim jeden nabił broń; kto był gotów do strzału, wysuwał się naprzód, dawał ognia, po czym cofał się znów do ostatniego szeregu, aby ponownie nabić broń.

Stopniowe udoskonalanie broni palnej zmieniło tę sytuację. Muszkiet o zamku lontowym można było wreszcie nabijać tak szybko, że trzeba już było tylko 5 ludzi, a więc roty o pięciu szeregach, aby utrzymać nieprzerwany ogień. Można więc było teraz obsadzić taką samą liczbą muszkieterów front prawie dwukrotnie dłuższy niż przedtem. A wobec tego, że ogień dział szerzył o wiele większe spustoszenie w głębokim szyku, poczęto ustawiać również pikinierów w sześciu-ośmiu rzędach i w ten sposób szyk bojowy przybierał stopniowo postać linearną, przy której rozstrzygnięcie przynosił ogień strzelb, a pikinierów przeznaczano już nie do natarcia, lecz tylko do osłony strzelców przed atakiem jazdy. Pod koniec tego okresu widzimy szyk bojowy złożony z dwóch rzutów i odwodu. Każdy rzut tworzył linię uszykowaną przeważnie w sześć szeregów; działa i jazda znajdowały się. częściowo w przerwach między batalionami, częściowo na skrzydłach; każdy batalion piechoty składał się najwyżej w 1/3 z pikinierów i co najmniej w 2/3 z muszkieterów.

Pod koniec wieku XVII zjawił się wreszcie karabin skałkowy z bagnetem, nabijany gotowymi pociskami. Z tą chwilą pika zniknęła ostatecznie z piechoty. Nabijanie zabierało już mniej czasu, szybszy ogień stanowił sam przez się osłonę, bagnet zastępował w razie potrzeby pikę. Dzięki temu głębokość linii można było zmniejszyć z sześciu szeregów do czterech, później do trzech, a ostatecznie czasem nawet do dwóch. Toteż linia wydłużała się coraz bardziej przy tej samej liczbie ludzi i coraz więcej karabinów brało jednocześnie udział w akcji. Ale te długie, cienkie linie stawały się coraz mniej poręczne. Szyk taki poruszał się pomału, robił 70-75 kroków na minutę, a i tylko po równym, wolnym od przeszkód terenie. Tymczasem właśnie na równinie dawało to jeździe możność przeprowadzenia skutecznego ataku, szczególnie na flankach. Częściowo po to, aby osłonić te flanki, częściowo po to, by wzmocnić rozstrzygającą o wyniku walki linię ognia - przesunięto całą jazdę na skrzydła, tak że właściwa linia bojowa składała się tylko z piechoty wraz z jej lekkimi działami batalionowymi. Mało ruchliwe, ciężkie działa stały przed skrzydłami i co najwyżej taż w czasie całej bitwy zmieniały stanowiska. Piechurzy byli uszykowani w dwa rzuty, których flanki osłaniały oddziały piechoty ustawione poprzecznie, tak że całość tworzyła bardzo wydłużony, pusty w środku czworobok. Tę nieporadną masę, jeśli nie miała poruszać się jako całość, można było podzielić tylko na trzy części - centrum i dwa skrzydła. Ruch tych części polegał tylko na tym, że skrzydło liczniejsze od nieprzyjacielskiego wysuwano do okrążenia, podczas gdy drugie skrzydło zatrzymywano na miejscu, aby groziło nieprzyjacielowi, uniemożliwiając mu dokonanie odpowiedniej zmiany frontu. Zmiana całości szyków podczas bitwy wymagała tak długiego czasu i dawała nieprzyjacielowi tak dużo szans uderzenia w słabe miejsca, że tego rodzaju próba równała się prawie zawsze klęsce. Początkowe uszykowanie wojsk pozostawało więc miarodajne dla całej bitwy i z chwilą, gdy piechurzy znaleźli się w ogniu, o wyniku decydowało jedno druzgocące uderzenie. Cały ten sposób walki, doprowadzony do perfekcji przez Fryderyka II, był nieuniknioną konsekwencją dwóch współdziałających czynników materialnych: po pierwsze - materiału ludzkiego, na który składały się wówczas najemne wojska monarsze, świetnie wyćwiczone, ale zupełnie niepewne, trzymane w ryzach tylko za pomocą kija i złożone częściowo z przymusowo wcielonych jeńców nieprzyjacielskich; po drugie - ówczesnego sprzętu wojennego - mało ruchliwych, ciężkich dział i szybko, ale źle strzelających karabinów skałkowych o gładkiej lufie, zaopatrzonych w bagnety.

Ten sposób walki utrzymywał się dopóty, dopóki obaj przeciwnicy dysponowali wojskiem i uzbrojeniem tej samej kategorii, w związku z czym każdemu z nich odpowiadało przestrzeganie ustalonych reguł. Ale gdy wybuchła amerykańska wojna o niepodległość, przeciw dobrze wytresowanym żołnierzom najemnym stanęły gromady powstańców, którzy wprawdzie nie byli dobrze wyćwiczeni, ale tym lepiej umieli strzelać, mieli przeważnie celne strzelby i walczyli o własną sprawę, a wiec nie dezerterowali. Owi powstańcy nie byli na tyle uprzejmi wobec Anglików, by tańczyć z nimi powolnym krokiem bitewnego menueta na otwartym polu według wszelkich dotychczasowych reguł etykiety wojennej. Wciągali oni nieprzyjaciela w gęste lasy, gdzie jego długie kolumny marszowe stawały się bezbronne wobec ognia rozproszonych, niewidocznych strzelców. Działając w luźnych grupach, wyzyskiwali każdą naturalną osłonę, aby wyrządzić szkodę nieprzyjacielowi, sami zaś, dzięki swej wielkiej ruchliwości, pozostawali nieuchwytni dla ociężałych mas wojska nieprzyjacielskiego. Okazało się więc, że ogień rozproszonych strzelców, który odgrywał pewną rolę już w czasach, gdy wprowadzono ręczną broń palną, jest w pewnych wypadkach, zwłaszcza w wojnie partyzanckiej, lepszy od szyku linearnego.

Żołnierze europejskich wojsk najemnych nie nadawali się do bitwy w rozproszeniu, ale jeszcze bardziej nie nadawało się do tego ich uzbrojenie. Wprawdzie przy odpalaniu nie przykładano już karabinu do piersi, jak to robili dawni muszkieterzy uzbrojeni w broń lontową, lecz do ramienia, jak dziś; ale o celowaniu wciąż jeszcze nie było mowy, gdyż przy zupełnie prostej kolbie znajdującej się na przedłużeniu lufy nie można było umieścić oka na linii lufy. Dopiero w roku 1777 zastosowano we Francji wygiętą kolbę strzelby myśliwskiej również do karabinu piechoty, co umożliwiło skuteczny ogień tyraliery. Drugim godnym uwagi ulepszeniem była skonstruowana przez Gribeauvala w połowie XVIII wieku lżejsza, a nie mniej mocna laweta armatnia. To zapewniło artylerii wymaganą od niej potem większą ruchliwość.

Wykorzystanie tych dwu ulepszeń technicznych na polu bitwy przypadło w udziale Rewolucji Francuskiej. Zaatakowana przez sprzymierzone siły całej Europy, rewolucja postawiła do dyspozycji rządu cały zdalny do noszenia broni naród. Ale ten naród nie miał czasu na przyswojenie sobie kunsztownych metod taktyki linearnej w tym stopniu, żeby mógł w tym samym szyku stawić czoło wyćwiczonej piechocie pruskiej i austriackiej. Ale we Francji brakło nie tylko amerykańskich dziewiczych lasów, lecz i tamtejszej praktycznie nieograniczonej przestrzeni do odwrotu. Trzeba było bić wroga między granicą a Paryżem, bronić pewnego określonego obszaru, a to było koniec końców możliwe tylko przez stoczenie masowej bitwy w otwartym polu. Trzeba było więc znaleźć obok tyraliery inny jeszcze szyk, ażeby słabo wyszkolone masy Francuzów miały jakieś szansę w walce przeciw stałym armiom Europy. Szyk ten znaleziono w postaci zwartej kolumny, stosowanej już i wcześniej w pewnych wypadkach, ale przeważnie na placu ćwiczeń. Kolumnę łatwiej było utrzymać w porządku niż linię; nawet gdyby doszło w niej do pewnego nieładu, mogła ona, jako zwarta grupa, stawiać pewien - przynajmniej bierny opór; łatwiej nią było dowodzić i manewrować, mogła też poruszać się z większą szybkością; szybkość marszu wzrosła do 100 i więcej kroków na minutę. Ale najważniejszym osiągnięciem było to, że zastosowanie kolumny jako wyłącznego sposobu prowadzenia walki przy pomocy mas umożliwiało rozłożenie ociężałej, jednolitej całości starego linearnego szyku bojowego na poszczególne, wyposażone w pewną samodzielność części, każda z tych części mogła się składać z wszystkich trzech rodzajów broni i mogła dostosowywać ogólną instrukcję do zastanych okoliczności; była ona wystarczająco elastyczna, by pozwolić na wszelkie możliwe sposoby użycia oddziałów; umożliwiała zakazane swego czasu surowo przez Fryderyka II wykorzystywanie wiosek i zagród, które odtąd stanowiły w każdej bitwie główne punkty oporu; nadawała się do zastosowania w każdym terenie; wreszcie mogła przeciwstawić taktyce linearnej, która stawiała wszystko na jedną kartę, sposób walki, przy którym linia nieprzyjaciela, dręczona przez tyralierę i coraz to nowe oddziały, stopniowo wprowadzane do walki celem przedłużenia bitwy, nadwerężała się tak dalece, że nie mogła się już ostać pod ciosem świeżych sił, trzymanych do ostatniej chwili w odwodzie. Podczas gdy szyk linearny był we wszystkich punktach jednakowo silny, przeciwnik walczący kolumnami mógł wiązać cześć linii pozornymi atakami słabych sił, a swe główne masy skoncentrować do ataku na decydujący punkt pozycji. - Bój ogniowy prowadzony był teraz przeważnie przez luźne oddziały strzelców, a zadaniem kolumn był atak na bagnety. Wytworzył się więc między nimi podobny stosunek jak między oddziałami strzelców a masą pikinierów na początku XVI stulecia - z tą tylko różnicą, że nowoczesne kolumny mogły się w każdej chwili rozsypać w tyralierę, która znów mogła się skupić w kolumny.

Ten nowy sposób walki, doprowadzony do perfekcji przez Napoleona, tak dalece górował nad starym, że ten ostatni poniósł kieskę całkowitą i nieodwracalną - ostatecznie pod Jena, gdzie nieporadne, mało ruchliwe linie pruskie, w większości wypadków nie nadające się do prowadzenia walki w szyku rozproszonym, dosłownie topniały pod ogniem tyralierki francuskiej, na który musiały odpowiadać salwami. Ale klęska linearnego szyku bojowego nie była bynajmniej równoznaczna z wyrzeczeniem się linii jako formacji bitewnej. W kilka lat po bankructwie praskiego szyku linearnego pod Jena -Wellington prowadził swoich Anglików linią przeciwko kolumnom francuskim i bił je regularnie. Ale Wellington przejął właśnie całą taktykę francuską z tym tylko wyjątkiem, że kazał walczyć zwartym szeregom swej piechoty nie w kolumnie, lecz w linii. Dawało mu to tę korzyść, że mógł jednocześnie wykorzystać ogień wszystkich karabinów i siłę wszystkich bagnetów w ataku. Anglicy walczyli w tym szyku bojowym jeszcze przed kilku laty i zarówno w natarciu (Albuera), jak i w obronie (Inkerman)420 osiągali sukcesy wobec znacznie przeważających sił nieprzyjaciela. Bugeaud, który też walczył z tymi angielskimi liniami, przyznawał im aż do ostatnich czasów pierwszeństwo przed kolumną.

Przy tym wszystkim karabin piechoty był straszliwie kiepski; tak kiepski, że rzadko można było zeń trafić na odległość 100 kroków do pojedynczego człowieka, a z odległości 300 kroków równie rzadko - w cały batalion. Toteż Francuzi, gdy przybyli do Algierii, ponosili dotkliwe straty od ognia długich flint Beduinów z odległości, przy których ich karabiny były bezskuteczne. Mógł tu dopomóc jedynie gwintowany karabin; ale właśnie we Francji stale przeciwstawiano się używaniu go, nawet w drodze wyjątku, ze względu na powolne tempo nabijania i szybkie zanieczyszczanie się tej broni. Ale teraz, gdy wynikło zapotrzebowanie na łatwy do nabijania karabin gwintowany, zostało ono natychmiast zaspokojone. Po wstępnych pracach Delvigne'a pojawiła się broń z zamkiem iglicowym Thouvenina i pocisk rozpryskowy Minie, dzięki któremu gwintowany karabin dorównał w pełni pod względem łatwości nabijania karabinowi o lufie gładkiej. Tak więc można było odtąd uzbroić całą piechotę w dalekonośne i celne karabiny gwintowane. Ale zanim udało się stworzyć taktykę dostosowaną do użycia gwintowanego karabinu nabijanego z przodu, wyparła go już nowa broń, mianowicie gwintowany karabin odtylcowy, wraz z którym coraz bardziej doskonalono również gwintowane działa.

Wprowadzony przez rewolucję system uzbrajania całego narodu został wkrótce poważnie ograniczony. Do służby w stałej armii wcielano tylko część młodych ludzi w wieku poborowym, wybieranych w drodze losowania, a z większej lub mniejszej części pozostałych obywateli tworzono co najwyżej słabo wyszkoloną gwardię narodową. Albo też, tam gdzie ściśle przestrzegano zasady powszechnego obowiązku służby wojskowej, tworzono armię milicyjną, powoływaną do szeregów na przeciąg zaledwie kilku tygodni - jak to było w Szwajcarii. Względy finansowe zmuszały do wyboru między konskrypcją a wojskiem milicyjnym. Tylko jeden kraj w Europie, i to jeden z najbiedniejszych, usiłował połączyć powszechny obowiązek służby wojskowej z istnieniem stałej armii: były to Prusy. I chociaż powszechny obowiązek służby w stałej armii nigdy nie był realizowany w całej rozciągłości - również z przemożnych względów finansowych - pruski system landwery oddawał do dyspozycji rządu tak wielką liczbę wyszkolonych i zorganizowanych w gotowe kadry ludzi80, że Prusy zdecydowanie górowały nad każdym innym krajem o tej samej liczbie ludności.

W wojnie niemiecko-francuskiej roku 1870 francuski system konskrypcyjny został zwyciężony przez pruski system landwery. Ale też w wojnie tej obie strony były po raz pierwszy uzbrojone w broń odtylcową, podczas gdy przewidziane regulaminami ruchy oddziałów i sposoby prowadzenia walki pozostały w zasadzie takie same, jak za czasów starej strzelby skałkowej. Zwiększono tylko trochę gęstość tyraliery. Poza tym Francuzi walczyli wciąż jeszcze w starych kolumnach batalionowych, niekiedy także w linii, podczas gdy Niemcy, wprowadzając kolumnę kompani j na, próbowali przynajmniej znaleźć sposób walki bardziej odpowiadający nowej broni. Tak radzono sobie w pierwszych bitwach. Ale gdy podczas szturmu na Saint-Pri-vat (18 sierpnia)82 trzy brygady gwardii pruskiej usiłowały na serio zastosować kolumnę kompanijną, ujawniła się druzgocąca siła ognia broni odtylcowej. Z pięciu najbardziej zaangażowanych pułków (15 000 ludzi) polegli prawie wszyscy oficerowie (176) i 5114, czyli więcej niż jedna trzecia szeregowych. Cała gwardia piesza, która ruszyła do boju w sile 28 160 ludzi, straciła w owym dniu 8 230 ludzi, w tym 307 oficerów421. Odtąd kolumna kompanijną jako szyk bojowy została zaniechana, tak samo jak masowanie wojsk w bataliony lub formowanie ich w linię; na przyszłość unikano wszystkich możliwości wystawiania pod nieprzyjacielski ogień karabinowy jakichkolwiek zwartych oddziałów; strona niemiecka prowadziła odtąd walkę tylko w takich zagęszczonych oddziałach tyralierskich, na jakie już dawniej z reguły samorzutnie rozczłonkowywały się kolumny pod morderczym gradem kuł, chociaż dowództwo zwalczało to jako sprzeczne z regulaminem. Żołnierz znów okazał się mądrzejszy od oficera; to on instynktownie wynalazł jedyny sposób prowadzenia boju, który do tej pory zdaje egzamin w ogniu gwintowanej broni odtylcowej, i skutecznie przeforsował go wbrew oporowi dowódców. W zasięgu straszliwego ognia karabinowego zaczęto również stosować wyłącznie posuwanie się biegiem.


[Powrót do spisu treści]